Upływający czas pokazuje, że na ziemi jesteśmy pielgrzymami , którzy zmierzają do wieczności, do życia wiecznego z Bogiem. Wszystko co przeżywamy - nasza codzienność, nasze radości i smutki, nasze uniesienia i upadki, nasze cierpienia i krzyże, a nawet nieszczęścia, mają wieki sens i wartość w oczach Boga. Warto więc zadać sobie pytanie: Czy dobrze wykorzystuję swój czas? Czy miniony rok był czasem dobrze przeżytym? Czy swoim życiem przyczyniłem się do pomnożenia miłości, dobra i szczęścia, czy może z mojego powodu było więcej zła i łez? Czy udało mi się zbliżyć do Boga, otworzyć się bardziej na Niego? Czy zacząłem budować życie nie na swoich wyobrażeniach, ale na woli Pana Boga? Czy bardziej otworzyłem się na drugiego człowieka?
Patrząc na mijające lata wiemy, że nie można zmienić przeszłości, ale można i trzeba ją zatopić w Bożym Miłosierdziu. Na przeszłości trzeba się także uczyć, wyciągać z niej wnioski, aby teraźniejszość i przyszłość były lepsze.
Ostatni dzień roku przeżywaliśmy w Niedzielę Świętej Rodziny i w tym kontekście warto popatrzeć na 2017 rok.
Świętą Rodzinę na obrazach przedstawia się zazwyczaj bardzo sielankowo - uśmiechnięci Józef i Maryja, pełni szczęścia, wpatrzeni w Jezusa. Ewangelia tymczasem pokazuje czysty realizm życia Świętej Rodziny. Oni nie mieli spokoju, owszem, mieli pokój w sercach, zaufanie oraz miłość do Boga i do siebie wzajemnie, ale ich życie nie było spokojne i beztroskie. Ile dramatu było przed narodzeniem Pana Jezusa, w czasie narodzin i po Jego przyjściu na świat. Ile dramatu było w czasie ofiarowania w świątyni i podczas trzydniowych poszukiwań Pana Jezusa. Ewangelia pokazuje nam Świętą Rodzinę w sytuacjach bardzo trudnych i pełnych prób. I to jest jakiś znak, bowiem w małżeństwie szuka się zazwyczaj spokoju i stabilizacji, a rodzina, jak to ktoś dobrze powiedział, jest po to, aby przejść poligon, którym jest świat i rzeczywistość, życie. Rodzina jest po to, aby jeden za i o drugiego walczył, chronił, wspierał. Rodzina jest po to, aby jeden drugiego ciągnął i ratował dla Pana Boga. Rodzina ma być szkołą miłości, wzajemnego noszenia krzyża i pomocy w dźwiganiu się z upadków. Może właśnie dlatego ktoś dostaje trudną żonę, męża, siostrę, brata – aby nauczyć się prawdziwie kochać – nie za coś, ale pomimo wszystkiego, by dorosnąć do Bożej miłości.
Święto Świętej Rodziny było więc okazją, aby podziękować Bogu za dobrze ukształtowane małżeństwa i rodziny w naszej parafii, które są zbudowane na trwałych fundamentach przykazań oraz Ewangelii, które stają przed Bogiem i dziękują Mu za swoją miłość oraz prosić, by w dalszym ciągu Bóg umacniał i obdarzał nasze rodziny wszelkimi potrzebnymi łaskami. Szkoda, że w tym roku pobłogosławiliśmy tylko 16 związków małżeńskich. Zapowiedzi przedślubnych było 30. Dlaczego tak jest? Może dlatego, że ludzie boją się odpowiedzialności, ofiarności, nastawieni są bardziej na „sielankę”! Jakże potrzebne jest radosne świadectwo młodych i starszych małżeństw, które będą pokazywać, że można przezwyciężać trudności, że związek małżeński to nie tylko odpowiedzialność za sprawy związane z doczesnością, zabieganie o „tu i teraz”, które też jest ważne, ale to przede wszystkim troska o wzajemne zbawienie.
Tylko w zdrowej rodzinie, silnej Bogiem, dziecko może wzrastać w wierze, ufności i miłości do Boga i ludzi. W tym roku w naszej wspólnocie parafialnej przyszło na świat 52 dzieci. Chrztów było 77, a więc 25 chrztów było spoza parafii. Tylko 29 dzieci urodziło się w związkach sakramentalnych, 20 w związkach cywilnych, a rodzice 28 dzieci żyją bez jakiegokolwiek ślubu. Zapominamy, że dzieci to wielki dar Boga i mają prawo do matki i ojca. Mają prawo do wzrastania w chrześcijańskich rodzinach i potrzebują do normalnego rozwoju zdrowej rodziny, opartej na miłości, akceptacji, szacunku, odpowiedzialności i ofiarności. Rodzice mają kochać i robić wszystko, aby dziecko mogło rozwijać się zarówno fizycznie jak i duchowo. Jednym z elementów troski o wzrost duchowy jest przystąpienie do I Komunii Św. i bierzmowania. W tym roku Komunię Św. Przyjęło 105 dzieci, a sakrament bierzmowania 27 młodych ludzi. Smuci jednak fakt, że w wielu przypadkach nie ma „walki”, zabiegania o przyjaźń z Bogiem, a łaska Boża, która działa przez te sakramenty bywa marnotrawiona. Nagminne staje się nieuczestniczenie we Mszach św. niedzielnych w sakramencie pokuty i w życiu kościoła zaraz po przyjęciu I Komunii Św. i sakramentu bierzmowania. Św. Augustyn powiedział: „Życie rodziców jest księgą, z której dzieci mogą czytać”. Warto więc postawić pytanie: co dzieci czytają z życia rodziców, kiedy już ich nie ma w kościele po I Komunii Św. i bierzmowaniu, a nawet młodzi potrafią powiedzieć, że sakrament bierzmowania jest niepotrzebny? Gdzie więc jest ta walka, podnoszenie się, wzajemna odpowiedzialność jeden za drugiego, tak jak to było w przypadku Świętej Rodziny?
Nie ma co ukrywać, że rodzina jest tym miejscem i wspólnotą osób, w której najlepiej czują się ludzie chorzy, starsi. Widać jak bardzo cierpią ludzie samotni, którzy nie mogą liczyć na pomoc dzieci, rodziny, a czekają na najmniejszy gest miłości. W tym roku odwiedzin chorych było 260. 3 razy przeżywaliśmy parafialne dni chorego, w których brało udział około 150 osób. Wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że ci ludzie mogli poczuć się jak w rodzinie składam z serca Bóg zapłać. A jest to Parafialne Koło Caritas, młodzież, Dzieci Maryi, sponsorzy oraz ci, którzy przywożą naszych chorych do kościoła.